Wrocław w czerni.

 

Od lat mam jedną sprawdzoną receptę na dobre zdjęcia ślubne. Między fotografem a klientem musi być flow, iskrzyć, musi być zaufanie i wymiana myśli. Mam to niebywałe szczęście, że pracuję dla Par Młodych, które mnie lubią i ufają moim umiejętnościom i mojemu spojrzeniu.

Tak było w przypadku Anny i Adama. Od pierwszego naszego spotkania wiedziałem, że powstaną świetne zdjęcia. Uroczystość a potem przyjęcie przebiegało w super atmosferze. Dystans między nami nie istniał i mogłem uwieczniać wszystkie wydarzenia nie jako fotograf, ale jako gość weselny. To dało mi szansę zbliżyć się do centrum bardziej niż przypuszczałem.

Kilka dni po uroczystości wybraliśmy się do Wrocławia, gdzie w najcieplejszy dzień 2019 roku, pracowaliśmy w naturalnym i spontanicznym tempie. Co ważne, po raz kolejny mogłem sobie udowodnić, że nie tylko złota godzina jest jedynym sensowym wyborem przy planowaniu plenerów. Wszystkie zdjęcia wykonaliśmy w samo południe, co nadaje im charakterystyczny klimat. Który uwielbiam!